W samym środku nowej ery

SZLI KRZYCZĄC: „DEMOKRACJA!” – WTEM BÓG ZAPYTAŁ: „JAKA?”
Szli krzycząc: „Demokracja!” – wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: „Boże! Ojczyzna! Ojczyzna!”.

Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?” [...]
Demokracja jaka? Państwo prawa którego?
Patrzą na przewodników – ratunku żadnego...

Zapomnieli tych wyrazów, próżno wznoszą dłonie
Kołacząc w bramy inne, kiedy dom ich płonie.
Obcy - ustroju podsuwają szaty wrogie,
Bądź swego prawa krawcem, lub będą ci Bogiem!

Każdy więc naród niech demokrację swą weźmie...
Nie masz jej? Więc stwórz, nim w obcym kształcie uwięźniesz!

„Narody, które tak wiele wycierpiały za czasów Rewolucji Francuskiej i od obu jej epigonów – międzynarodowego i narodowego socjalizmu, mogą odwrócić kartę historii. Przede wszystkim Polacy.”
[Eric von Kuehnelt-Leddihn]


WSTĘP

Żyjemy w oplatających nas zewsząd oparach obłędu, mackach sprytnych, wyrachowanych ideologii będących religiami zastępczymi (die Ersatzreligionen). Tym sprytniejszymi, że nie występującymi z otwartą przyłbicą, lecz przebiegle podającymi się za "miłość" ludzkości, planety, zdrowia, wolności, różnorodności i temu podobnych przynęt dla ludzkiej łatwowierności i naiwności. Miliony zmanipulowanych ludzi, zbyt słabych na umyśle, by przejrzeć na wskroś naturę i skalę przeprowadzanego na nich eksperymentu kupują te ideologie powiewające sztandarami z powypisywanymi na nich szczytnymi hasłami.

Jaka jest istota tych fałszywych ideologii i dlaczego tak ogromne masy ludzkie idą za nimi jak w dym?

Ongiś analogiczną zanętę i socjotechnologię stosowały partie marksistowskie awansując  zakompleksione, zabiedzone masy do rangi motoru dziejowego nazywając je PROLETARIATEM a siebie samych jego siłą kierowniczą, awangardą. Lecz ta faza należy już do przeszłości. Dzisiaj, współczesnym analogonem proletariatu demiurgowie mogą uczynić nie tylko biedotę, ale także przedstawicieli klasy średniej i przedsiębiorców.

Swego czasu Marshall Mcluhan ogłosił, iż świat wchodzi w erę globalnej, medialnej wioski. Niestety, nikt - za wyjątkiem José Ortegi y Gasseta oraz Maxa Schelera - nie zajął się świtającą  erą GLOBALNEGO PROLETARIATU.

Kryterium przynależności do proletariatu globalnego nie jest już jak w klasycznym marksizmie położenie ekonomiczne, lecz ubóstwo... intelektualne, myślowe, mentalne. Od ponad stu lat trwa intensywna praca nad zubażaniem myślowym całych populacji w skali globu w imię... postępu i pokrewnych zaklęć wygłaszanych przez objazdowe i stacjonarne kołchoźniki, czyli media mainstreamowe, MSM. Do przechwytywania coraz większej części władzy nad narodami niezbędna jest wciąż wzrastająca liczba ludzi otumanianych szczytnymi ideami, trzeba więc ich produkować na masową skalę. Jak? Za pomocą odpowiednio spreparowanych sztuki, kultury, edukacji, nauki i tworzenia nowej "obyczajowości" jak też odpowiednio sprofilowanej religii. W chwili szczerości awangarda globalnego proletariatu nazwała tę technikę "marszem przez instytucje".

Simone Weil w jednym ze swych znakomitych dzieł nazwała ów proces wypreparowywania ludzkich dusz i umysłów przez profesjonalnych szamanów mianem WYKORZENIENIE: 


  "Ze wszystkich współczesnych przejawów choroby wykorzenienia wykorzenienie kultury nie jest wcale najmniej groźne. Pierwsza konsekwencją tej choroby jest powszechnie występujące rozerwanie związków między rzeczami, co powoduje, że każda rzecz traktowana jest jako cel sam w sobie. Wykorzenienie rodzi bałwochwalstwo. - Simone Weil, "Zakorzenienie"

Człowiek stopniowo wykorzeniany z jasnej, klasycznej hierarchii wartości popada w pariasowatość umysłową a z czasem i ekonomiczną. Jedną ręką fabrykuje się coraz mniej wyedukowane i gorzej kojarzące fakty masy proletariuszy umysłowych, wypranych z wyższych emocji, drugą ręką kleci się im fałszywych proroków i mesjaszy głoszących "powrót do natury", cokolwiek by to nie znaczyło. Nowym "ideałem" podtykanym stopniowo ogłuszanym (jak w rzeźni) masom staje się DZIKI.

Taki np. Edward Goldsmith (z frankfurckiego rodu bankierów) tworzy głośną w kręgach żydowskich „elit” intelektualną koncepcję w myśl której marksizm trzeba zastąpić ideologią upodobnienia się do organizacji społecznej i stylu życia prymitywnych plemion… Mówiąc w stylu czarnego humoru – za ukradzione nam i wypracowane przez nas pieniądze klan Goldsmithów marzy o wysłaniu nas… na drzewa na których zgodnie z sugestiami szefa mafii WEF, Klausa Schwaba będziemy zmuszeni pożywiać się insektami. Inwolucja homo sapiens staje się celem współczesnych kandydatów na boski tron. 

Kolejny podtykany umysłowym proletariuszom prorok, H.J.Schellnhuber – namaszczony i konsekrowany przez nowojorskich i londyńskich miliarderów kreator i papież Religii Klimatycznego Armageddonu (będącej jak się wydaje jedną z sekt amerykańskiego dyspensacjonalizmu, czyli chrześcijańskiego syjonizmu w postaci pogańsko-gnostyckiej mutacji chrześcijaństwa) oprócz kultu Armageddonu i religii Matki Ziemi głosi też „globalną demokrację”. Nawołuje do utworzenia Rządu Światowego sprawującego władzę za pomocą Konstytucji Globalnej, Globalnej Rady i… Planetarnego Sądu (czyli Planetarnego Wymiaru Sprawiedliwości, Planetarnego Trybunału, Planetary Court). Wreszcie mamy też autodeifikację: George Schwartz (mafijny kryptonim: Soros) wyznaje w swojej książce, jak niezwykłym uczuciem jest czuć się... Bogiem. 


Andrzej Duda na mafijnym parteitagu klimatycznym COP-22, gdy zaczepia go jakieś zmanipulowane i opłacone dziecko (o swojsko ;) brzmiącym nazwisku Lasota) należące do Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, zamiast popukać się w głowę - tłumaczy się. I tu właśnie jesteśmy: inside a Black Hole. A po to, by podprogowo utrwalić tę dziurę, otchłań do której wszystko zmierza - w TVN puszczają nam wywiady z astronomami o tym, co by się stało z człowiekiem, gdyby znalazł się w środku czarnej dziury. 


To już nie są rozproszeni mesjasze i prorocy w stylu Marksa, Engelsa błąkający się gdzieś po manowcach kultury i nauki. To zorganizowane kohorty, które zdobyły już Pałac. Pałac pryncypiów Zachodu i skarbiec kultury wysokiej opanowali kapłani Baala i Molocha w szatach "naukowców", "pedagogów" i "reformatorów".

"Sprowadzili kurwy do Eleusis,
Trupy się sadza do bankietu
na żądanie lichwiarzy." [Ezra Pound, Canto XLV].

Po tym krótkim wprowadzeniu trzeba spojrzeć głębiej na cele tych trupów i na mechanizmy działania ich patologicznych intelektów, bo może to pomóc odwrócić pomór ekspandujący coraz szerzej za ich sprawą... A puttany sprowadzone przez trupy, by realizować ich zamysły, mógłby ktoś zapytać, co z nimi? No cóż.. Puttany (https://pl.wiktionary.org/wiki/puttana) to kwestia wyborów parlamentarnych w poszczególnych krajach oraz świadomości elektoratu. 

1.

Człowiek miarą wszechrzeczy. Polityka to bagno. Lunatycy chodzą po dachach. Demokracja to najlepszy ustrój. Uczciwi ludzie powinni trzymać się z dala od polityki. Etyka i polityka to odrębne dziedziny. Tolerancja jest podstawą najlepszego ustroju. Państwo to zorganizowana  przemoc. Im więcej demokracji, tym lepiej. Brednie, półmyśli, slogany, frazesy, ćwierćprawdy, pojęcia-śmietniki, pojęcia worki, definicje sprzeczne, definicje za wąskie, definicje za szerokie, wiecowe zawołania, emocjonalne manipulacje i pseudonaukowe samousprawiedliwienia. Płyną rzeki nonsensów i wpadają do mórz i oceanów nowomowy podsuwane przez ludzi kupujących innych ludzi za monetę pomylonych słów. „Warstwami rośnie brednia potworna,”. Jak ciasto biorą gazety w palce / I żują, żują na papkę pulchną, / Aż papierowym wzdęte zakalcem, / Wypchane głowy grubo im puchną. 


Jak w tym się rozeznać, odnaleźć ziarna prawdy, logiki, zdrowego sensu i mądrej pracy wieków? Od czasu, gdy w XVII w. rozpoczął się upadek filozofii, obiektywnej, pełnej refleksji o naturze świata, człowieka, człowieka w świecie i społeczeństwie staliśmy się niczym karły. To jeszcze nie tragedia. Rzymianie też względem Greków byli karłami pod względem refleksji. Ale zawsze jest jeszcze jakieś rozwiązanie. Karzeł może wdrapać się na ramiona olbrzymów myśli. I wtedy, karzeł stojący na barkach jakiegoś giganta przeszłości może nawet widzieć dalej niż on. Tak właśnie było z Rzymianami. Pozbawionymi będąc uzdolnień spekulatywnych w skali ogólnej potrafili jednak przechować i docenić dorobek Greków, dzięki czemu stworzyli nawet podstawy prawa cywilnego, do czego Grecy nie doszli.

2.

Jak odbudować zręby myśli obejmującej świat i człowieka wśród ludzi? Od czego wyjść i czy jest to  w tej cywilizacji kupieckiej, nowożytnej, przemysłowej, technologicznej i utylitarystycznej – w ogóle możliwe? Gdy skuteczność oddzielono od zasad, środki od celów – cofnęliśmy się do pozornie przezwyciężonych czasów barbarzyństwa i sofistyki. 


Dom, właściciel domu, gospodarz. Pojęcie własności – główny wróg socjalistów. Własność materialna, fizyczna ma być wg nich stopniowo znoszona. O tym, że to jest dogmat ideologii plemiennych socjalizujących wie każdy. Do zaboru mienia jako stałej cechy ludzkich działań i dążeń wszyscy przywykli. O tym, że istnieje o wiele bardziej groźna kradzież – wie już mało kto. Jeśli zaś nie ma wiedzy o tym czymś niematerialnym i niezwykle ważnym, co jest nam kradzione, to jak tu mówić o zabezpieczaniu tej wartości i o walce z tymi, co kradną.


Czym jest ta kluczowa własność, bardziej fundamentalna niż własność materialna? Jest to własność narodu rozumiana trojako: jako przestrzeń, emocje oraz idee (symbole, wartości, kultura). Dopiero hierarchiczny zespół tych trzech organów życia narodu tworzy ducha narodu. Zaburzenie hierarchii lub eliminacja jednego z organów powoduje trojaki skutek: eutanazję ducha narodu, jego przechwycenie lub jego podmienienie. Neutralizacja suwerennego ducha narodu dopiero otwiera bramy ku szybkiej i pełnej eksploatacji i likwidacji narodu.

Często przy opisie różnych incydentów życia społecznego destrukcyjnych dla wspólnot narodowych (nieludzkie eksmisje, prowokacje ze strony mniejszości, niszczenie wytwórczości rodzimej przez ponadnarodowe korporacje etc.) dyskusję kończy się poddańczym stwierdzeniem: Taka jest demokracja... Jakby demokracja była jakimś ideowym monolitem, ściśle określonym, objawionym i zaleconym narodom do „wdrażania” w życie. Po pierwsze – nie jest ściśle określona. Po drugie – kto określa, kto objawia, kto zaleca i kontroluje? Demokracji jest kilkanaście rodzajów. Demokracja to tylko ogólne ramy. Każdy naród ma niezbywalne prawo do wypełniania tej ogólnej formuły swoją własną treścią. Plastyczna modelina ustroju zwanego demokracją finalnie jest formowana, cieniowana przez prawodawstwo danego państwa. Każdy kraj i naród pretendujący do bycia suwerennym winien formować swoją, indywidualną, dostosowaną do charakteru narodowego wersję demokracji, bo primo: nie ma czegoś takiego jak „naród w ogóle”, secundo: to demokracja jako forma życia zbiorowego, forma ustroju życia narodu jest służebna wobec nadrzędnego pojęcia nacji

W maksymalnym skrócie na tożsamość narodową składają się kod kulturowy i kod genetyczny. W edukacji, systemie prawnym, modelach partyjnych, myśli politycznej (czy raczej zaledwie jej zarodkach prezentowanych przez partię rządzącą) i kulturze oraz gospodarce widzimy zdecydowaną dominację wschodniego kodu kulturowego. Państwo też ma mentalność, duszę, charakter. Wschodnia proweniencja realizowanego w polskim państwie wzorca mentalnego jest destrukcyjna dla siły i tożsamości organizmu państwowego. Skąd wypływa ten orientalizm państwa polskiego – jest to raczej tajemnicą poliszynela, niż jakąkolwiek zagadką. Najzwyklejsza logika jako źródło owego orientalizmu wskazuje na drugi element składowy rdzenia tożsamości narodowej, czyli na kod genetyczny. Eksterminacja sporej części polskich elit, która zaszła w XX w. połączona z powojenną ekspansją grup ludnościowych wschodniego pochodzenia pretendujących do bycia nową, elitą w Polsce dała w rezultacie ów orientalny profil „mentalności państwa”. 

3.

W ostatnich czasach w modzie jest deklarowanie chęci obrony państw narodowych, „Europy narodów” etc. Czasem dodaje się do tego ambitnego zamiaru chęć rechrystianizacji Europy. Ci, którzy to głoszą, oczywiście, tak samo nie mają pojęcia o tym czym jest teoria narodu, jak nie mają wyobrażenia tego, czym jest istota i rdzeń chrześcijaństwa. Jednak zawołania te dobrze się sprzedają od czasu, gdy próba aplikowania w stanie znieczulenia poszczególnym narodom wizji beznarodowego społeczeństwa globalnych konsumentów i wędrownych, nomadycznych producentów – napotkała na niespodziewane przeszkody rekonwisty myśli narodowej. Aktywiści polityczni i partie pochwycili sztandary „renesansu państw narodowych”.

4.

W pewnym momencie na ulicach miast antycznej Grecji pojawili się dziwni osobnicy. Masturbowali się publicznie jak gdyby nigdy nic. Swoje potrzeby też załatwiali w uczęszczanych miejscach, na placach, drogach, tam gdzie stali i gdzie spali, wszelki wstyd uważając za małość "ducha" a bezwstyd za "cnotę" i przejaw "wolności". Roztaczali więc trochę niemiłą woń, lecz sami uważali ten zapach za odór świętości. Stworzyli swój system pojęciowy, gdzie prawie każde pojęcie oznaczało co innego, niż u rzetelnych myślicieli. Jeden z nich podobno spał w beczce. Byłby to tylko barwny epizod dawnej historii, gdyby nie zastanawiająca trwałość ich "idei" snujących się przez wieki jak uporczywy zapach. Mało kto wie, iż atak na państwo narodowe, na rodzinę, na prawo, porządek właśnie u tych dziwnych osobników bierze swój początek. Jeden z nich, Antystenes jako pierwszy zaczął używać pojęcia... kosmopolityzm, tego samego, które na przykład dziś kieruje działalnością równie cnotliwego jak cynicy "filantropa" Sorosa. W pewnym sensie uliczne kloaki cyników były prefiguracją przeróżnych fundacji społeczeństwa otwartego a ich uliczne prowokacje zapowiedzią przeróżnych antysocjalnych marszów i imprez finansowanych przez kosmopolitę Sorosa i innych jemu podobnych "obywateli świata". 


Cynicy profanowali pojęcie "arete" (cnota). Uważali w swej misjonarskiej bucie, że „cnotą zaś jest postępowanie zgodne [...] z naturalnymi popędami, a te cynicy rozumieli w sposób bardzo zwierzęcy, co przyniosło im pogardliwą nazwę „psich” czy „pieskich” filozofów [...]” [por. M.Plezia] . Głupotą wg nich jest poddawanie się jakimkolwiek ograniczeniom, które narzuca życie kulturalne „bez którego przecież zwierzęta obywają się znakomicie, zaspokajając wszystkie swoje potrzeby i pragnienia na oczach całego świata” [Plezia]. Eksponowali prowokacyjnie „zaprzeczenie wszelkich więzów społecznych [...] cynicy nie uznawali instytucji rodziny, a jedynie wolną miłość [...], wyobrażając sobie społeczeństwo ludzkie na kształt wielkich stad zwierząt. Podobnie lekceważyli więzy wynikające dla każdego Greka z jego przynależności do określonej polis [...].”  

KONIEC CZĘŚCI I